Kłopoty to męska specjalność
Autor: Charles Bukowski
Wydawnictwo: Noir Sur Blanc
Data wydania w Polsce: 2004
Na
wstępie wyjaśnijmy sobie pewną zawiłość. Kocham Bukowskiego.
Mimo, że był alkoholikiem. Mimo, że potrafił poniewierać swoją
kobietą przed okiem kamery. Mimo, że na swoich spotkaniach
autorskich, wręcz "domagał" się donoszenia sobie
procentowych trunków. Mimo, że potrafił powiedzieć do
przypadkowej osoby przybyłej na owe spotkanie: "Zaraz skopię ci
tyłek." (wersja łagodna, dla ludzi o słabych nerwach). Mimo, że (jak wynika z relacji jego dobrego
przyjaciela), był w stanie zdjąć z siebie dolną część ubioru i
paradować po mieście, ze swoim przyrodzeniem na wierzchu, strasząc
kobiety, małe dzieci i spędzając sen z powiek policji, z którą
niejednokrotnie, popadał w konflikty przez swoje cudaczne "wybryki"-
co wielokrotnie znajduje swoje odzwierciedlenie w różnych dziełach
Bukowskiego. Mimo, że miał kochanek na pęczki. Mimo, że był
kimś, kogo można nienawidzić i wówczas- pisarskie zdolności i
szczerość w przekazywaniu emocji przestaje mieć znaczenie. Kocham
go za tę właśnie szczerość, którą operuje w swoich książkach-
czy to powieściach "Holywood", "Kobiety",
"Factotum", tomy poezji "Noc waniliowych myszy",
czy zbiory opowiadań "Najpiękniejsza dziewczyna w mieście",
"Na południe od nigdzie" i wytwór o dość feministycznym tytule "Kłopoty to męska
specjalność", którymi się dzisiaj zajmiemy. "Kłopoty..."
to ósmy w kolejności wydania zbiór opowiadań Bukowskiego, poświęcony miłości,
alkoholizmowi, raptownym wzlotom i bolesnym upadkom bohaterów, mającym swoją rodzimą premierę w 1983. Po
raz kolejny pojawia się tu alter-ego Bukowskiego w postaci Henry'ego
Chinaskiego- inteligentnego kobieciarza, pisarza- alkoholika, który
mogłoby się wydawać sukcesywnie i w najlepsze uprawia swoją
gramofonie. Personę Chinaskiego mogliśmy w pełni podziwiać m.in w
powieści "Kobiety". Bukowski, przez laty zgrabnie
manewrując potencjałem tej wykreowanej, autobiograficznej postaci,
dawkował nam wszelkie emocje związane z nią, częstokroć ustępując
miejsca innym, równie barwnym człekom. Gama osobliwości w "Kłopotach.." jest wręcz ogromna. Mamy tu osowiałego, schorowanego, wypalonego poetę-erotomana, parę skandynawskich, praskich alkoholików- artystów, młokosów z niedojrzałymi fantazjami seksualnymi. Choć prawda jest taka, że nie można ich aż tak jednoznacznie scharakteryzować, bowiem każda postać, (a jest ich bardzo wiele) -posiada niepowtarzalny charakter. I...być może nie uwierzycie, ale w omawianym zbiorze, Bukowski poruszył nawet bardzo trudną, przygnębiającą kwestię molestowania dzieci. Byłam w szoku. Między innymi przez moim zdaniem kuriozalne przedstawienie sytuacji "po fakcie", jeżeli mogę tak to ująć. Nie mam pojęcia, jaki demon siedział w głowie tego człowieka w trakcie pisania tegoż opowiadania. Żadne słowa nie opiszą szoku, jaki przeżyłam po lekturze tej sześciostronnej "masakry". "Nie byle jaki kac" to właśnie jedno z tych opowiadań, w którym Bukowski nie próżnował. I stworzył coś, co za każdym razem przyprawia mnie o obrzydzenie, a jednocześnie fascynuje. Niesamowite...
Skupmy
się na dalszych, pozytywnych aspektach "Kłopotów...". Przede
wszystkim i co warto podkreślić- Bukowski był autorem o
niesamowitej wyobraźni i choć sceptycy mogą odnieść wrażenie,
że jego dzieła są w większości przypadków tym samym, powielanym
schematem picia, uprawiania seksu i wszechobecnego braku ładu-
ma to swój urok. Surrealizm, który pozwala na traktowanie tych
opowieści równocześnie z przymrużeniem oka i pewną dozą humoru
oraz z poczuciem, że dzięki nim uda nam się wzbogacić
intelektualnie. Będąc inteligentnym- wyciągnąć coś dla siebie z tego posiedzenia.Czymś, co cieszy, ponieważ to kolejny
charakterystyczny element w twórczości Bukowskiego- jest dosadność
i prostota, jakimi napisany jest recenzowany zbiór opowiadań.
Autor, "prosto z mostu" potrafi nam zakomunikować, że
dany bohater jest "gruby, tłusty, obleśny, cuchnący".
Nie musimy się z tym zgadzać, lecz zaakceptować i zrozumieć, że
Bukowski właśnie tak postrzegał stworzone przez siebie postacie-
jako brzydki, niechciany, nieszczęśliwy margines społeczeństwa,
do którego sam w pewnym sensie zawsze przynależał. A co
zaskakujące zarazem, mimo tego sprawcy naszych tytułowych
"kłopotów", są biegli w wyrażaniu swojego zdania, nie
boją się niczego. Są barwni, różnorodni, często zabawni, a jeszcze częściej żałośni w
tym co robią. Dostanie w zęby w kolejnej odwiedzonej spelunie, to
dla nich przyjemność i moment na rozładowanie się, problemy w
długoletnim pożyciu małżeńskim- chleb powszedni, z którym
umieją poradzić sobie w niekonwencjonalny, że tak to ujmę sposób,
życie polegające na nic nie robieniu- najlepsza rozrywka.
Bohaterowie zepsuci. Bohaterowie błyskotliwi. Bohaterowie różni.
Starcie pomiędzy płcią piękną, a Nimi. Starcie ludzi biednych i
bogaczy.
Zostawmy na moment założenia fabularne i skupmy się na okładce, która choć na pierwszy rzut oka niepozorna- może kryć za sobą jakieś głębsze przesłanie. Mimo, że w tytule, jak i w każdym z opowiadań, prym wiodą "mężczyźni", tak okładka przedstawia nam postać kobiecą. Nieco zniekształconą, prostą, bez krzty detalu, niepełną. Jedyne, co posiada to falowane włosy, różowe usta i jedno oko. Być może miało to ukazać rolę przeciętnej, amerykańskiej, choć nie tylko- kobiety w tamtych czasach. Coś, co jest również warte uwagi, to swego rodzaju "kręta droga", formująca się z "włosów" kobiety. Może to oznaczać ciężką, męską wędrówkę do poznania jej wnętrza, zrozumienia mechanizmu funkcjonowania wszystkich dam lub też odwrotnie- poznania modelu funkcjonowania facetów. Cóż, zważywszy na nietypowe relacje, panujące między co po niektórymi bohaterami, taki zabieg artystyczny zaczyna mieć sens.
Opowiadania
są zazwyczaj krótkie, od sześciu do kilkunastu stron, co w drugim
przypadku i tak występuje jako rzadkość. Dzięki temu je wszystkie
czyta się sprawnie i dość przyjemnie, choć nie ukrywam, że
momentami z pewnym rozżaleniem.
Opowiadania
Bukowskiego posiadają pewna specyfikę. Większość bowiem, o ile
nie wszystkie, wydają się być pisane "na odwal się", nie
starannie. Osoby nie obeznane w twórczości
Bukowskiego, konfrontując ze sobą dowolny rozdział powieści
autora z jego opowiadaniem, może wysnuć wnioski, że autor dużo
lepiej sprawdza się w pisaniu długich, zwartych fabuł. Bo choć to
opowiadania obrzydliwe, przepełnione sarkastycznym poczuciem humoru
i dosadnością, czytając je można odnieść wrażenie, że autor
mógł bardziej zaszaleć, rozwijając co po niektóre wątki,
wzbogacając historie o pewne zwroty akcji, nie ograniczając ich
jedynie do wymiany kilkunastu dialogów, którym momentami brak
polotu. Rozumiem, że takie było założenie Bukowskiego, ale
czytając np. "Listonosza", "Z szynką raz", czy chociażby opowiadanie "Ten
Drugi" lub "Śmierć Ramona Vasqueza", nie umiem wyzbyć się myśli,
że Bukowski nie pokazał pełni swoich możliwości i wachlarzu w
tym zbiorze opowiadań. Czuję się tym faktem zawiedziona, gdyż
znając twórczość mojego ulubieńca, wiem iż był on w stanie
operować zarówno wyszukanym, bogatym słownictwem, jak i prostymi,
nietuzinkowymi stwierdzeniami. Oczywiście wady o których wspominam,
nie przekreślają "Kłopotów...", czyniąc z nich raczej wytwór przeciętny- jak na Bukowskiego-dodam.
Zawiera on bowiem w sobie kilka perełek, takich jak opowiadania "400
kilo", "Wielki Poeta", "Głowa", "Jak być publikowanym", a także kilka słabszych pozycji oraz parę "przeciętniaków", które czytało się przyjemnie, acz bez większego zaskoczenia. Podsumowując tę
niełatwą i wyboistą "ścieżkę" po "Kłopotach", dochodzę do wniosku
że dla fanów i fanatyków twórczości Bukowskiego, są one pozycją obowiązkową. I to bynajmniej nie dlatego by móc swobodnie
wypowiadać się o tym tytule, bo wypada to znać, bo to Bukowski w dobrej formie, operujący ciętym językiem i różnorakimi frazesami, które warto pamiętać, a tylko po to, by
mieć tę niepowtarzalną możliwość poznania swojego ulubionego autora z nieco innej
perspektywy. Ani gorszej, ani lepszej. Po prostu niezmiennie dobrej, z lekkim zawiedzeniem z mojej strony.
Fan(t)a(s)tyczna Recenzentka ♥
Fan(t)a(s)tyczna Recenzentka ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz