piątek, 21 października 2016

Soul Eater Tom #1


Soul Eater Tom #1
Gatunek: shōnen, ecchi, akcja, przygoda, życie szkolne
Scenariusz i ilustracje: Atsushi Ohkubo
Wydawnictwo: JPF (Japonica Polonica Fantastica)
Data wydania w Polsce: 2012 rok (kolejne tomy wciąż wychodzą)

W zeszłym roku japoński rynek komiksów zadrżał z przestrachem, bowiem oto One Piece- sztandarowe, kultowe, legendarne dzieło mangowe, ku zaskoczeniu wielu fascynatów serii, jak i samego jej autora- Eiichiro Ody, sprzedała się w nakładzie niemalże dwukrotnie mniejszym, niż w latach poprzednich. Jak się jednakże później okazało, nie wpłynęło to na przodowanie mangi Ody w rankingach i One Piece, wciąż cieszy się niesłabnącą popularnością. Muszę przyznać, że gdy dotarła do mnie ta informacja, pomyślałam sobie, że absurdem jest, aby w Japonii- rodzimym kraju czarno-białego komiksu, sprzedaż mogła spaść tak drastycznie. Czyżby Japończycy stali się aż tak leniwi?Odpowiedź na tę bolączkę, również widoczną wśród polskich czytelników jest jedna- obecnie każdą mangę możemy bez przeszkód czytać w internecie, ba- możemy wyprzedzić fabułę polskich wydań i zakończyć przygodę z tytułem w kilka dni. Sprawa ma się nieco inaczej, gdy znajomość angielskiego lub japońskiego jest u nas wątpliwa...
Wiadomość o spadku sprzedaży mangi shōnen nie pozostawiła złudzeń, co do "przejedzenia się" nią. Dragon Ball, Naruto, Bleach, czy One Piece właśnie, przez lata kierują się podobnymi, utartymi schematami: walki, przemiana głównego bohatera, przyjaźń, poświęcenie, super moce, super sajany, magiczne owoce- do obrzydzenia. Nie ujmując im klasy i fenomenu, posłużę się tu prostą, a zarazem trafną myślą "co za dużo, to nie zdrowo".
Lecz w roku 2004, w Japonii, pojawił się On. Soul Eater. Manga autorstwa Atsushiego Ohkubo, który debiutował wówczas, wcześniej publikując swoją pierwszą pracę w formie trzech one-shotów. Nie minęło wiele czasu, a Soul Eater na stałe zagościł w magazynie  „Monthly Shōnen Gangan”. W Polsce pierwszy tom ukazał się w roku 2012, nakładem wydawnictwa Japonica Polonica Fantastica- pioniera w wydawaniu shōnenów i dobieraniu tytułów co do gustów czytelników i...nie cieszył się przychylnością. Na podstawie komiksu, powstała seria anime, licząca sobie 52 odcinki, spójna z mangą tylko do pewnego momentu. Ale zacznijmy od początku, skupiając się na samej wersji papierowej.
Szkoła Zawodowa dla Broni i Władających Broniami. Położona gdzieś w okolicy Nevady w Ameryce. Uczęszczają do niej wyżej wspomniane "bronie", czyli ludzie z umiejętnością przeistaczania się w różne narzędzia walk- kosy, pistolety, wyrzutnie i.t.p. Ich władający dążą do zmiany swojego towarzysza walk w "death scythe'a"- najsilniejszą broń, mającą służyć Dyrektorowi placówki- Śmierci. By to uczynić, muszą zebrać 99 ludzkich dusz i jedną duszę Wiedźmy. Brzmi dziwnie, jak na początek, prawda? 
Tomik zaczyna się dość wymownym cytatem, by błyskawicznie przejść do rozwoju fabuły. Poznajemy kilka znaczących dla niej postaci, każde jak gdyby z innej bajki. Mamy tu Black Stara- narwanego skrytobójce, władającego Tsubaki- jego kompletnym przeciwieństwem. Makę oraz Soula- szkolną prymuskę i utalentowanego, nieco powściągliwego, flegmatycznego muzyka, a także Death The Kida- syna Śmierci oraz siostry- Liz i Patty, bronie- pistolety. Przez ponad 200 stron pierwszego tomu śledzimy ich potyczki z różnorakimi wrogimi siłami i można powiedzieć, że początek historii nie wnosi zbyt wiele. Dowiadujemy się mało, a tomik jest momentami wręcz nużący. Znajdziemy w nim jednak troszkę elementu ecchi. Troszkę ze względu na oznaczenie wiekowe 15+. Po jego przeczytaniu, chcąc nie chcąc można się zniechęcić do całej serii, mimo tego jednak, tomik jest bardzo dynamiczny, bogaty w walki i lekkie, dobrze przetłumaczone dialogi. Pan Paweł Dybała, jak zawsze "odwalił kawał dobrej roboty", tłumacząc Soul Eatera w sposób bardzo przystępny. Postacie mówią płynnie, młodzieżowo, a zatem stosownie do swojego wieku. Wszystkie japońskie onomatopeje są wyczyszczone i przetłumaczone. W tłumaczeniu nie doszukałam się żadnych literówek. Cieszy obecność słowniczka na końcu tomu, w którym Pan Dybała porusza kwestie ogólne tłumaczonej mangi, imiona postaci, nazwy technik walk i broni. Dużym atutem Soul Eatera jest uwidoczniona groteskowość, ukazanie komizmu sytuacji, absurd i surrealizm, panujące w świecie przedstawionym- w tym przypadku mieście Death City. Znajdziemy tu każdego- szalonego, uzależnionego od sadystycznych eksperymentów Profesora, mieszkającego w odosobnieniu, Zombie, wcześniej wspomniane Wiedźmy, którzy przedstawieni przez Ohkubo, potrafią zaciekawić. Wszystko to zasługa kreski, którą się teraz zajmiemy. Krajobrazy, dalsze plany i sceny walk, wyglądają dziko oraz zaskakująco. Ogląda się je z dużą przyjemnością. Trochę gorzej jest już z fizycznym aspektem naszych bohaterów. Proporcje ich ciał, bywają doprawdy zaburzone, a mimiki zdają się być bez wyrazu. Twarze niektórych postaci wyglądają kanciasto, jakby autor był przez kogoś poganiany w trakcie rysowania i zrobił to na "odwal się". Nie traktuję tego jednak jako wady tomiku, ponieważ jest to charakterystyczne w kresce Ohkubo, ponadto na przestrzeni kilku tomów ewoluuje ona w znacznym stopniu-ku dobremu, nie utraciwszy pewnej urokliwej charakterystyczności. Dostrzegam dość sporo podobieństwo, pomiędzy kreską Atsushiego a Tite Kubo- autorem Bleach'a. Co uważniejsi czytelnicy, zauważą w Soul Eaterze wiele nawiązań do popkultury zachodniej, innych dzieł mangowych, a nawet motyw krzyża, wykorzystany w kontekście wiary chrześcijańskiej. Fani czarnego humoru będą Soul Eaterem zachwyceni. Specyficzny humor, nie do końca jest jednak ratunkiem dla pewnych niedociągnięć tomiku. Kilka błędów logicznych jest nie do ścierpienia, podobnie jak odczuwalna przeze mnie przez cały okres czytania myśl "W sumie, to bez sensu. Zaraz wszystko rozwiąże się samo.". Nie czułam napięcia ani podekscytowania, nie miałam wrażenia, że potyczki Maki, Soula, Black Stara, Tsubaki, Kida, Liz i Patty, są czymś zapierającym dech w piersi. Mówiąc kolokwialnie "miałam ich gdzieś".
Nie zmienia to jednak faktu, że fundamentem Soul Eatera są postacie właśnie- jeden z lepszych aspektów omawianej mangi. Dlaczego? Ponieważ każda z nich, mimo reprezentowania wtórnego, powielanego schematu, potrafi być szalenie ciekawa, rozbawiać do łez, a czasem wzruszyć swoją heroiczną wolą walki, niewidoczną jeszcze z początku historii. W kwestiach samego wydania, de facto nie ma za co wymierzać klapsów. Mały format mangi 120 x 170- mm jest poręczny i z łatwością można go wszędzie ze sobą zabrać, smuci natomiast brak obwoluty, skutkiem czego tomik jest podatniejszy na zniszczenia. W przypadku posiadanego przeze mnie wydania, w dwóch miejscach doszło do rozklejenia się książki- jednakże bardziej z mojego braku ostrożności, niżeli błędu drukarni. 
Podsumowując, pierwszy tom mangi Soul Eater jest swoistym, acz zdradzającym nie wiele i miejscami nudnawym- wprowadzeniem do historii. Rzuceni w wir dynamicznych wydarzeń, obserwujemy poczynania "raczkujących" jeszcze bohaterów, z pewnym odczuwalnym niedosytem, dozą goryczy, że nie otrzymaliśmy więcej ciekawszych zwrotów akcji. Jak jednak mówi przysłowie "apetyt rośnie w miarę jedzenia", więc myślę, że mimo tych wszystkich wad pierwszej części, warto jest sięgnąć po kolejne, dać szansę tej mandze, która w dzisiejszym zalewie tasiemców-shōnenów, przyprawiającym o zawrót głowy, jest w stanie przekazać nam coś świeżego i intrygującego. Wydaje mi się, że nie należy zniechęcać się do niej po pierwszym tomie, gdyż autor jeszcze niejednokrotnie nas w niej zaskoczy...

Fan(t)a(s)tyczna Recenzentka ♥

Kilka słów wstępu, czyli co to w ogóle jest?

Witam Cię serdecznie, drogi przybyszu. Cieszę się, że udało Ci się wygospodarować chwilę czasu, by zanurzyć się w czeluściach tegoż oto bloga, poświęconego recenzjom mang i książek- czyli w moim rozumieniu, tego samego, tylko w innej formie. Nazywam się Patrycja i mam 16 lat. Pasjonuję się teatrem, Konkursem Piosenki Eurowizji, coachingiem i rozwojem osobistym, a od niedawna- polityką i językami obcymi. Jak zatem widać, posiadam wiele zainteresowań. Dlatego też, tematyka bloga nie wzięła się znikąd, wszak odkąd pamiętam- zawsze uwielbiałam czytać książki, czy oglądać telewizję. Dodatkowo, w styczniu 2013 roku, doszła do tego zastawienia fascynacja japońską animacją, zaś w grudniu 2015 roku i "literaturą", jak również samym krajem kwitnącej wiśni. Na co dzień słucham wszystkiego- począwszy od muzyki musicalowej, czy hard rocka (Sabaton, Lordi) , skończywszy na współczesnej muzyce popularnej (Mika, Lady Gaga, Ariana Grande). Wielokrotnie słyszałam, że mój gust muzyczny jest niespotykany, ale sądzę, że to niezaprzeczalna zaleta. Na tym blogu, co jakiś czas, będą pojawiać się recenzje mojego autorstwa. Nie zawsze przychylne, często mocno subiektywne i krytyczne, lecz zawsze- całkowicie szczere. Recenzje pojawiać się będą nieregularnie- w zależności od mojego wolnego czasu, chęci i szeroko rozumianej "weny twórczej". Rzecz jasna, nie chcę się bawić w eksperta, którym zresztą nie jestem, a jedynie wyrazić swoje zdania na omawiany temat w możliwie przestępny i prosty w odbiorze sposób. Pisanie traktuję jak hobby, mój sposób na "wyżycie się", więc nie spotkacie tu zawiłej terminologii i wymądrzania. Obiecuję jednak, że skutecznie zachęcę, lub też zniechęca Was do danego wytworu ludzkiej wyobraźni i postaram się to zrobić w iście ciekawym stylu. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zostawicie po sobie jakiś ślad, w postaci komentarza. Chętnie podyskutuję, wysłucham konstruktywnej krytyki. Pamiętajcie, że nie musicie się ze mną zgadzać, coś może się Wam nie podobać. Lecz właśnie od tego jest dyskusja- by wzbogacając siebie, poznać różne opinie na dany temat. Dziękuję, jeśli dotrwaliście do końca. Do zobaczenia. :) 

Fan(t)a(s)tyczna Recenzentka ♥